Wielkopostne
zamyślenie
Innocenty A. Kiełbasiewicz OFM
Bracia, spoglądajmy na dobrego Pasterza, który dla zbawienia swych owiec wycierpiał mękę krzyżową. Owce Pana poszły za nim w ucisku i prześladowaniu, w upokorzeniu i głodzie, w chorobie i doświadczeniu, i we wszystkich innych trudnościach; i w zamian za to otrzymały od Pana życie wieczne. Stąd wielki wstyd dla nas, sług Bożych, że święci dokonywali wielkich dzieł, a my chcemy otrzymać chwałę i cześć, opowiadając o nich (Np 6).
Rozważając w jeden z wielkopostnych wieczorów to napomnienie Biedaczyny z Asyżu, czuję jakby napisał je właśnie z myślą o mnie i że jedynie przez swoją głęboką pokorę Święty, kiedy mówi: chwałę i część chcemy otrzymać za opowiadanie o dobrych czynach innych, użył liczby mnogiej. Upomnienie to, w swej prostocie jest tak bezpośrednie, że aż wywołuje na twarzy rumieniec.
Słowa, słowa, słowa... Jak wiele niepotrzebnych, pustych słów, służących często tylko i wyłącznie mojej własnej próżności. Słów, które ranią i zadają ból. Słów, które zamiast prowadzić do światła pogrążają w ciemności, które miast jednać wprowadzają niezgodę. Dzisiaj Franciszek zamyka moje nazbyt gadatliwe usta i powściąga mój, zanadto rozpuszczony, język.
Nie wystarczy bowiem głosić Dobrą Nowinę słowami. Świat współczesny czyta z życia i życiem trzeba mu ją głosić. A to oznacza: wytrwałość w ucisku, przebaczenie w prześladowaniu, dobre słowo w upokorzeniu, radość mimo głodu, ufność w chorobie i pokój we wszelkich innych trudnościach oraz doświadczeniach.
Czterdzieści dni pokuty, które co roku ofiaruje mi Kościół, jest pomocą w realizowaniu tego zadania. Nade wszystko jednak pomaga przyjąć, wzmocnić i naśladować miłość, którą okazał nam dobry Pasterz, cierpiąc dla naszego zbawienia mękę krzyżową. Jest okazją, aby tę miłość w sobie wydoskonalić i rozdawać ją każdemu bez wyjątku.
Co jednak będzie dalej, kiedy już minie tych - zaledwie - czterdzieści dni. Jakie będzie moje życie? Czy znowu tylko słowa... słowa... słowa...