Stygmatyzacja św.
Franciszka w świetle oficjalnych biografii Świętego
Dymitr R. Żeglin OFM
Nie ulega wątpliwości, że
stygmatyzacja św. Franciszka z Asyżu należy do najpiękniejszych kart historii ludzi
Chrystusa, a o samym świętym przemawia w sposób najpełniejszy i najbardziej
wiarygodny, jak to zaznaczył brat Tomasz z Celano, stwierdzając: "nic nie mówi o
nim [Franciszku] prawdziwiej, jak opowieść o stygmatach krzyża" (3C 3).
Pod wpływem tomaszowego podsumowania Franciszka zdaniem, które dopiero co zostało
przytoczone, zrodziła się we mnie chęć pogłębienia tematu stygmatyzacji tegoż
świętego.
Temat stygmatyzacji i stygmatów w ostatnich czasach wzbudza żywe zainteresowanie u
teologów, a jeszcze większe u ludzi nauki, lekarzy, psychologów, psychiatrów, a to w
związku z licznymi przypadkami stygmatyzacji. (m.in. Teresa Neumann, Padre Pio da
Pietrelcina).
W sensie ścisłym "stygmatami określamy rzeczywiste uszkodzenia tkanki miękkiej,
nie pochodzące z obrażeń zewnętrznych ani choroby, które występują na określonych
miejscach ciała w sposób nagły i nieprzewidziany"1. Dla właściwego
rozumienia powyższej definicji. należy dodać, że przez określone miejsce rozumie się
dłonie lub nadgarstki, stopy oraz prawy albo lewy bok klatki piersiowej2. Nie
należą do stygmatów w sensie właściwym, choć w rozszerzonym się je do nich zalicza,
spotykane niekiedy na ciele osób zwanych stygmatykami rany głowy i czoła imitujące
rany Jezusa Chrystusa powstałe na skutek ukoronowania cierniem, czy też rany imitujące
te, które powstały na ciele Jezusa w czasie biczowania, albo niesienia belki krzyżowej.
Zazwyczaj stygmatom towarzyszyły bóle, krwawienie znamion, czasami krwawe łzy i krwawy
pot, a także odchylenia od prawidłowej przemiany materii, np. całkowite lub częściowe
obywanie się stygmatyka bez jedzenia lub bez snu. W wielu wypadkach stygmatycy mieli
przeżycia mistyczne i charyzmatyczne, w postaci ekstazy, jasnowidzenia, lewitacji, daru
języków, przenikania sumień. Owe krwawe zjawiska i przeżycia mistyczne nasilały się
u nich w dniach i okresach, w których Kościół szczególnie czci mękę i śmierć
Jezusa Chrystusa: w piątki, w uroczystości Krzyża św., a zwłaszcza w Wielkim
Tygodniu.
Od św. Franciszka z Asyżu zanotowano ok. 400 przypadków stygmatyzacji, które w
przeważającej mierze dotyczą kobiet.
Kościół zachowuje wobec stygmatyków dużą ostrożność i rezerwę;, szczególnie
wobec kobiet. Istnieje tu bowiem obawa oszustwa, a także obawa niby-stygmatów, czyli
pewnych zjawisk naturalnych, chorobowych, czy patologicznych. Oczywiście, w gronie
stygmatyków spotykamy i świętych, jednakże sama kanonizacja czy beatyfikacja nie
rozstrzyga w sposób ostateczny natury ich stygmatów. Pod tym względem istnieje duża
wolność poszukiwań. "W poszukiwaniu rozwiązań historyk, lekarz, psycholog,
psychiatra, nawet teolog, nie jest związany żadną decyzją a priori autorytetu
kościelnego. Wzmianka w hagiografii jakiegoś świętego czy błogosławionego o
stygmatyzacji, której był przedmiotem, nie jest bardziej zobowiązująca dla Kościoła,
niż relacja o jakimś cudzie zdziałanym przez tę samą osobę bądź którego była
przedmiotem"4 .
1. Czas i miejsce stygmatyzacji św. Franciszka
W określeniu miejsca i czasu stygmatyzacji Poverella nie spotykamy
trudności. Wszyscy biografowie Świętego jednomyślnie podają, iż ów fakt dokonał
się na górze Alwernii5.
Góra ta została podarowana św. Franciszkowi i jego współbraciom 8 maja 1213 r. przez
hrabiego Orlando Catani z Chiusi.
W sierpniu 1224 r, na dwa lata przed śmiercią, Poverello udał się na Alwernię, aby
móc tam odprawić czterdziestodniowy post6 ku czci świętego Michała
Archanioła. Wyciśnięcie ran Chrystusa miało miejsce w czasie tego postu, koło
święta Podwyższenia Krzyża Świętego, prawdopodobnie 14 września7, rano,
podczas modlitwy na zboczu góry8.
Poprzedzające stygmatyzację wydarzenia z życia Świętego, wskazują na coraz
silniejsze zjednoczenie mistyczne Poverella z Bogiem. Nieustanne rozważanie męki Jezusa
Chrystusa oraz oryginalne przeżywanie świąt Bożego Narodzenia w Greccio w .r. 1223,
wskazują jak wielką, rolę odgrywała w życiu św. Franciszka kontemplacja Wcielenia
Syna Bożego. Prowadziła go ona do ciągłego wzrostu w świętości. Owocem tej
świętości było między innymi tworzenie przez Biedaczynę prawdziwej harmonii pokoju i
dobra i to nie tylko na płaszczyźnie międzyludzkiej, ale i z wszelkim innym
stworzeniem, które w sposób zadziwiający garnęło się do niego.
Franciszek, wstępując na Alwernię witany był przez gromady rozśpiewanego ptactwa9
tam też, każdego dnia rano, był budzony przez zaprzyjaźnionego z nim sokoła10.
Wcześniej jeszcze, w czasie trudnego podejścia pod górę, ulżył spragnionemu
wieśniakowi, od którego pożyczył osła, wydobywając w sposób cudowny wodę ze
skały"11.
Przytaczając te wydarzenia, nie mamy zamiaru tworzyć sztucznie atmosfery cudowności i
nadprzyrodzoności. Dokonujemy tego w myśl przyjętej zasady pełnej prezentacji
źródłowych opisów wydarzenia z Alwernii.
W klimacie niezwykłego podniecenia duchowego przystąpił Franciszek do odprawienia
postu. Biedaczyna z Asyżu zdawał się przeczuwać wyjątkowy charakter przeznaczonych mu
na Alwernii przeżyć. Odczuwał w sobie wielkie uniesienie wewnętrzne12, z
drugiej zaś strony, był to czas szczególnych udręk duchowych i pokus13. Za
wszelką cenę pragnął pełnić wolę Bożą, w tym celu, jak to miał zwyczaj czynić,
otworzył trzykrotnie Mszał, a przeczytane przez niego teksty opisujące mękę
Chrystusa, upewniły go w przekonaniu, iż jego powołaniem jest cierpieć razem z
Ukrzyżowanym.
2. Wizja Serafina i opis ran Biedaczyny.
Pozostawione we wczesnych biografiach św. Franciszka opisy
stygmatyzacji są do siebie bardzo podobne. Dla przedstawienia tego zdarzenia najlepiej
będzie posłużyć się opisem14 zaczerpniętym z "Traktatu o cudach św.
Franciszka" brata Tomasza z Celano. Zatopiony w kontemplacji Franciszek "ujrzał
w widzeniu rozciągniętego nad sobą Serafina, wiszącego na krzyżu, mającego sześć
skrzydeł, za ręce i nogi przybitego do krzyża. Dwa skrzydła unosiły się mu nad
głową, dwa wyciągały do lotu, a. dwa okrywały całe ciało. Widząc to, Franciszek
zdumiał się gwałtownie, a gdy nie umiał wytłumaczyć, co by znaczyło to widzenie,
wtargnęła mu w serce radość pomieszana z żałością. Cieszył się z łaskawego
wejrzenia, jakim Serafin patrzył na niego, ale przybicie do krzyża przeraziło go.
Natężył umysł, by pojąć, co mogłaby znaczyć ta wróżba, i duch jego silił się
trwożnie nad jakimś jej zrozumieniem. Otóż, podczas gdy szukając wyjaśnienia na
zewnątrz, poza sobą, nie znalazł rozwiązania, nagle objawiło mu je w nim samym
odczucie bólu"15.
W podobny sposób wizję Serafina przedstawiają inne opisy16. Nie widzi się
pomiędzy nimi istotnych różnic, można jedynie cytowany wyżej fragment wzbogacić
danymi zaczerpniętymi z innych relacji.
Jeżeli opis Tomasza z Celano wskazuje na nagłe ujrzenie przez Poverella znajdującego
się ponad nim Serafina, to Bonawentura mówi o obserwowaniu przez Biedaczynę procesu
szybkiego zstępowania, lotu Serafina w kierunku Franciszka. U Bonawentury ponadto
skrzydła wizyjnej postaci są błyszczące, jakby z ognia. Bonawentura wspomina także o
"tajemnej i poufnej" rozmowie, jaka miała mieć miejsce pomiędzy Franciszkiem
a Serafinem.
Jest godne uwagi, że ani Tomasz z Celano, ani św. Bonawentura, ani inne opisy nie
mówią o tym, że widzenie przedstawiało ukrzyżowanego Chrystusa, wspominając jedynie
o ukrzyżowanym człowieku i podkreślając jego piękno.
Główną jednak uwagę należy zwrócić na sam fakt stygmatyzacji, jaki dokonał się w
czasie wizji Serafina i na opis powstałych na ciele Biedaczyny ran. Można przypuszczać,
iż stygmatyzacja dokonała się pod koniec wizji, podczas szczytowego duchowego napięcia
Poverella. Żaden z biografów nie podaje opisu samej stygmatyzacji, ograniczając się do
określenia natychmiastowości zjawiska. Teksty źródłowe dalekie są od
ikonograficznych przedstawień stygmatyzacji św. Franciszka, gdzie jego znamiona
stygmatyczne powstają wskutek przebicia odpowiednich części ciała przez ogniste
płomienie, wypływające z ran ukrzyżowanego Chrystusa - Serafina.
Chyba najoryginalniej i najwyraziściej moment stygmatyzacji przedstawił Celańczyk w
cytowanym już opisie wizji: "Otóż, podczas gdy szukając wyjaśnienia na
zewnątrz, poza sobą, nie znalazł rozwiązania, nagle objawiło mu je w nim samym
odczucie bólu"17.
Czytamy dalej: "Natychmiast bowiem na jego rękach i nogach zaczęły jawić się
znaki gwoździ, jak to na krótko przedtem widział u Męża ukrzyżowanego, ponad sobą w
powietrzu. Jego ręce i nogi wyglądały przebite gwoździami w samym środku; główki
gwoździ były widoczne na wewnętrznej stronie rąk i na wierzchniej stronie nóg, a ich
ostre końce były na stronie odwrotnej... Zaś prawy bok, jakby przebity lancą, miał na
sobie czerwoną bliznę, która często broczyła i spryskiwała tunikę oraz spodnie
świętą krwią"18. Nieco dalej ten sam autor dokonuje jeszcze bliższego
opisu ran rąk i nóg: "Patrzyli na błogosławione ciało zdobne stygmatami
Chrystusa, mianowicie nie na przebicia gwoźdźmi na rękach i nogach, ale na same
gwoździe mocą boską cudownie utworzone z jego ciała, owszem wrośnięte w samoż
ciało. Gdy się je nacisnęło z jednej strony, to natychmiast wychodziły po stronie
przeciwnej jako tkanka ciągła"19.
Do opisu Celańczyka św. Bonawentura dodaje jeszcze dwa szczegóły: "Samo zaś
zagięcie gwoździ pod stopami była tak sterczące i tak na zewnątrz wystające, że nie
tylko nie pozwalało swobodnie stawiać stopy, ale nawet w otwór, gdzie było zagięcie
można było włożyć palec ręki"20.
Po raz pierwszy opisu ran stygmatycznych św. Franciszka z Asyżu dokonał wikariusz
generalny Zakonu Braci Mniejszych w "Liście okólnym o śmierci św. Franciszka",
jaki rozesłał do wszystkich istniejących wówczas prowincji zakonu. Dopiero po nim
czynili to także pierwsi biografowie Biedaczyny.
Wspominając o "Liście okólnym" brata Eliasza, nie sposób nie zasygnalizować
kontrowersji związanych z historycznością i autentycznością stygmatów św.
Franciszka. Niektórzy autorzy (np. Karol Hampe, Karol von Hase, Józef Merkt, czy Henryk
Thode)21 krytykowali ich obecność na ciele Świętego, posądzając
jednocześnie Eliasza o to, iż to on, jeżeli nie wymyślił, to wykonał rany
stygmatyczne na ciele Biedaczyny po jego śmierci. Stygmaty miałyby mu posłużyć jako
koronny argument świętości człowieka, którego zakon borykał się z wieloma
zewnętrznymi, pomijając już wewnętrzne, problemami.
Taki typ krytyki historycznej rzeczywistości stygmatów Biedaczyny z Asyżu nie jest do
utrzymania. Przeczą temu precyzyjne analizy historyczne świadectw22, których
rezultaty zostały streszczone w wypowiedzi papieża Piusa XI stwierdzającego, iż
"rzecz ta [stygmatyzacja] dzięki historycznej wiarygodności, jest najpewniejsza i
potwierdzona"23. Zresztą, jak mówi wybitny znawca życia św. Franciszka
i jego źródłowych biografii - protestant Paul Sabatier: "przystosowanie
psychologiczne między zewnętrznymi okolicznościami a samym wydarzeniem [stygmatyzacji]
jest tak głębokie, że wymyślenie tego byłoby równie niewytłumaczalne, jak sam fakt
stygmatów"24.
3. Świadkowie ran stygmatycznych Poverella.
Fakt stygmatyzacji, jaki dokonał się na górze Alwernii w roku 1224, z
powodu braku bezpośrednio przekazanej na piśmie relacji samego Franciszka, pozostanie
dla nas na zawsze mniej lub bardziej trafną próbą odtworzenia tego zjawiska.
Źródła wspominają tylko o jednej osobie, która towarzyszyła Biedaczynie w czasie
pobytu na Alwernii, był to brat Leon - spowiednik Franciszka, jeden z pierwszych braci
mniejszych oraz jeden z największych przyjaciół Świętego. Oczywiście, na Alwernii,
będącej Franciszkańską pustelnią, na pewno przebywało w tym czasie kilku braci,
choć źródła mówią tylko o Illuminacie25 .
Żaden z tych braci nie był świadkiem stygmatyzacji Poverella, co najwyżej stali się
pierwszymi świadkami ran stygmatycznych Franciszka. Spisane po śmierci Biedaczyny jego
pierwsze biografie wymieniają imiennie tylko kilku świadków ran stygmatycznych
żyjącego Franciszka: brata Eliasza, brata Rufina, brata Pacyfika i papieża Aleksandra
IV; przy czym należy dodać, że Celano mówi w "Traktacie o cudach" o wielu
braciach, którzy jeszcze za życia św. Franciszka mogli zobaczyć jego znamiona
stygmatyczne26.
Franciszkowe stygmaty przestały być tajemnicą po jego śmierci. Z tych, którzy
widzieli je po zgonie Poverella imiennie mówi się o św. Klarze i jej siostrach
zakonnych27, o pani Jakobinie z Settesoli28, o Janie Frigia Pennate
wraz z jego matką29, jak również o niejakim rycerzu Hieronimie30.
Pośmiertny hołd złożony Franciszkowi przez współbraci oraz miejscową i okoliczną
ludność, przyczynił się do publicznego oglądania znamion stygmatycznych Świętego, a
nawet oddawania im czci. Bonawentura stara się podkreślić powagę świadków (ponad 100
duchownych, członkowie zacnych rodów) oraz świętość składających pod przysięgą
zeznania (bracia mniejsi).
Trudno powiedzieć, ilu z biorących udział w uroczystościach pogrzebowych Biedaczyny
widziała jego stygmaty i w sposób zdecydowany opowiedziała się za ich nadprzyrodzonym
charakterem. Żądne cudów średniowiecze nie było wolne od takich ludzi, jak chociażby
wspomniany już rycerz Hieronim, eksperymentujący wręcz na ranach Poverella, dotykając
i poruszając utworzonymi z ciała gwoźdźmi.
Skoro nadaje się Franciszkowi z Asyżu zaszczytny tytuł pierwszego stygmatyka, należy
też ponieść wypływające z tego faktu konsekwencje. Stygmaty rzeczywiście okazały
się czymś niezwykłym i zaskakującym. Sceptycyzm Hieronima czyjemu podobnych, o
których źródła jedynie nadmieniają, ograniczając się do cudownie nawróconych z
niewiary w stygmaty, nie może nas dziwić, skoro fakt stygmatyzacji od początku do
końca zdawał się być wielką zagadką dla samego Franciszka.
Przypisy:
1
C. NIEZGODA, "Stygmaty", Tygodnik Powszechny 40 (1974)5.