Święty
Franciszek z Asyżu w dialogu z kulturami
Jannis Spiteris
Wprowadzenie
Zaistniał obecnie dość zaskakujący fenomen: po
rozpadzie bloku komunistycznego kontakty pomiędzy różnymi religiami stały się
trudniejsze niż wcześniej. Jesteśmy świadkami powstawania fundamentalizmu i
izolowania grup nie tylko innych religii, jak islamu, ale także wewnątrz
chrześcijaństwa, jak ma to miejsce ze wschodnią tradycją prawosławia. Rodzi się
stąd wrażenie, że kultury i religie zamiast spotykać się w płodnym dialogu,
zderzają się w nieufności i odrzuceniu, wynikających jakby ze wzajemnej
bojaźni.
Pozostając w sferze chrześcijaństwa zauważa się np.:
że rosyjski Kościół prawosławny w czasie komunizmu był bardziej otwarty na
dialog ekumeniczny, ponieważ stanowił on jedyną możliwość spotkania z wolnym
światem, i był także rzecznikiem propagandy pacyfistycznej reżimu
komunistycznego, teraz natomiast Kościół wschodni dąży do zamknięcia się w
samym sobie i do odrzucenia jakiegokolwiek dialogu. Dochodzą do tego także
trudności obiektywne powstałe na bazie tzw. problemu unitów, który zatruwa
relację pomiędzy katolikami i prawosławnymi. W ten sposób to, co dla Kościoła
katolickiego miało być łatwiejszym sposobem do zbliżenia z prawosławiem,
okazało się dużą przeszkodą.
Istnieją również trudności, które rodzą się z inwazji
w krajach pokomunistycznych, tzn. obecność sekt protestanckich, ruchów i
zakonów katolickich. Kościół prawosławny w tych państwach czuje się zagrożony,
słusznie czy nie, i postrzega tylko jeden cel tej obecności – prozelityzm korzystający
z ubóstwa osób i ze słabej organizacji Kościoła wschodniego.
Inne racje odrzucenia Zachodu ze strony ortodoksów
(ale i islamu oraz hinduizmu) wynikają z powodów etnicznych i psychologicznych.
Wiadomym jest, że prawie we wszystkich krajach tradycji prawosławnej ortodoksja
zawsze uosabia świadomość narodową. Fala nacjonalizmu w tych krajach niesie ze
sobą również odnowienie ortodoksji w wymiarze fundamentalizmu ciążącego do
oddalenia wszystkiego co nie jest prawosławne, jako obcego kulturze i tradycji
państwa. Ostatnio na ulicach Aten miały miejsce manifestacje zorganizowane
przez biskupów i mnichów. Tysiące osób wymachiwało flagami Bizancjum, Grecji i
krzyżami, a na transparentach można było przeczytać po angielsku hasło: „Jestem
ortodoksyjnym Grekiem i szczycę się tym.”
Istnieje także fakt o wymiarze psychologicznym i
historycznym. Jest wiadomym, że zakony Kościoła katolickiego przez wieki
prowadziły dzieło prozelityzmu wśród ortodoksów i w innych religiach (myśli się
tu o obecności katolików w Indiach, gdzie hinduiści, słusznie czy nie, czują
się zagrożeni). Prawosławni postrzegają zakony katolickie w ich krajach, tak
jak my katolicy podchodzimy z nieufnością do sekt protestanckich ze Stanów
Zjednoczonych, które działają w naszych parafiach.
Nawet na polu teologicznym były okresy, w których
teologia prawosławna inspirowała się teologią
scholastyczną najniższego lotu. W ten sposób np.: wieki XVII i XVIII w
Rosji odznaczają się ogromnym wpływem katolickim i protestanckim nie tylko w
teologii, ale także w ikonografii i w muzyce liturgicznej. To wszystko
wytworzyło zamieszanie w kołach kościelnych i życiu świeckich, szczególnie
moskwian. Wpływ teologii katolickiej na rosyjską był tak duży, że w czterech
Akademiach Kościelnych (Kijów, Moskwa, Petersburg i Kazań) nauczanie teologii
odbywało się po łacinie, jak również podręczniki dogmatyczne były pisane w tym
języku aż do połowy XIX wieku. Dziś prawosławni pragną odzyskać świadomość
indywidualności i tradycji odrzucając to wszystko co łacińskie, co więcej, ich
teologia i duchowość często nie są twórcze, ale dialektycznie przeciwne
chrześcijaństwu zachodniemu.
Trzeba zauważyć kolejny wymiar, który znajduje swe
miejsce w podświadomości świata prawosławnego. Ortodoksi i protestanci nie
wierzą w szczerość Kościoła katolickiego na polu ekumenicznym, znajdując zbyt
wiele sprzeczności pomiędzy oficjalnymi dokumentami Kościoła i praktyką. Można
również stwierdzić, że prawosławni boją się Kościoła katolickiego, jego
organizacji i bogactwa. Mylą oni Kościół z Watykanem i często z państwem
Watykańskim, oraz oskarżają o sekularyzację, postrzegając go jako potęgę nie
tylko na poziomie religijnym, ale również finansowym i politycznym. Boją się,
że dialog ekumeniczny jest „koniem trojańskim”, który pozwoli Kościołowi katolickiemu
wchłonąć prawosławie. Poglądy te, słuszne czy mylne, oddziałują w duszach
ortodoksów i warunkują ich zachowania w odniesieniu do katolików, szczególnie
do zakonów.
Jeszcze bardziej dramatyczna sytuacja ma miejsce w
krajach muzułmańskich i hinduistycznych. Wystarczy pomyśleć o problemach
chrześcijan w Sudanie, Algierii, Indonezji, Indii. Dzisiaj nasze rodziny
franciszkańskie działają na nowych terenach, bardziej wolnych z punktu widzenia
politycznego, ale często o trudnych uwarunkowaniach ekumenicznych. Nasza
obecność na nich jest z korzyścią tylko dla katolików czy też może mieć jakieś
znaczenie dla niekatolików? Jakie winno być zachowanie franciszkanina gdy
przybywa na tereny niekatolickie, i co więcej, z nastawieniem tendencyjnym w
relacji do Kościoła katolickiego? Wystarczy, że dąży on do adaptacji
cywilizacyjnej w tych państwach, do inkulturacji, aby zostać zaakceptowanym?
Odpowiedź na te pytania przychodzi z zachowania samego
Franciszka w relacji do świata i do muzułmanów. Jest interesującym dostrzec, że
więcej jak 800- letnie postępowanie Franciszka, które teraz zaledwie odkrywamy,
jest obecnie tak trudne w aplikacji, gdyż zakłada nawrócenie serca. Wcześniej
jednak zobaczymy jakie było zachowanie Franciszka w relacji do świata i do
ludzi innej religii, oraz zaznaczymy jak Franciszek został przyjęty przez
niekatolików, i zapytamy się dlaczego on, katolik wierny Kościołowi, jest
akceptowany i kochany przez niekatolików i niechrześcijan.
Franciszek w ocenie niekatolików
Nie jest bez znaczenia fakt, że Franciszek jest
najbardziej kochanym i akceptowanym świętym Kościoła katolickiego ze strony
niekatolików. Zatrzymamy się na relacji ze światem i z kulturą ortodoksyjną,
ponieważ przedstawia ona największe problemy w spotkaniu z innymi. Święty Franciszek
uosabia najlepiej syntezę duchowości łacińskiej i greckiej, i to dlatego, że
jego intuicja chrześcijańska, pochodząca ze źródła wszelkiej duchowości – Pisma
Świętego – wchłonęła również bogactwo świata wschodniego. Jest to przyczyna dla
której św. Franciszek jest „domownikiem” w świecie ortodoksji tak słowiańskiej
jak greckiej. Powtarzając za Olivier
Clement, znanym francuskim teologiem prawosławnym: „Święty Franciszek
jest najbardziej popularnym zachodnim świętym, najbardziej kochanym w
prawosławiu.” [1]
Wielki filozof i teolog rosyjski Nicolas Berdjaev (1874-1948) widział we
Franciszku „najważniejszy fakt w historii chrześcijaństwa po życiu samego
Jezusa Chrystusa.” [2] O. Clement twierdził, że teolog
rosyjski Vlandimir Lossky
(1903-1958) żywił szczególną pobożność do św. Franciszka z Asyżu i uznawał go
za jednego ze swoich orędowników. Mówił często o nim swoim dzieciom i jednym z
najważniejszych ofiarowanych im prezentów był życiorys św. Franciszka. [3]
We francuskiej diasporze rosyjskiej Nikita Struve, historyk kościoła
rosyjskiego XX wieku, kilka lat temu apelował we wprowadzeniu do „Posłańca
prawosławnego”, by świętość Franciszka z Asyżu została uznana oficjalnie
przez Kościół prawosławny. Obecnie N.
Surve był, wraz z mnichami z Góry Atos, jednym z tych, którzy
stwierdzili specyficzność prawosławia i wyakcentowali różnice dzielące
prawosławie i katolicyzm.
W świecie greckim przede wszystkim intelektualiści
zakochali się we Franciszku. Tym, który przyczynił się najwięcej do propagacji
św. Franciszka w Grecji był Nikos
Kazantzakis, największy współczesny grecki powieściopisarz. Wystarczy
wspomnieć jego znane powieści, także na Zachodzie jak, Grek Zorba, Ostatnie
kuszenie Chrystusa, Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry i inne. W
swoim poszukiwaniu Absolutu objechał świat, żył na Górze Atos, wśród mnichów
Tybetu i Indii, w ten sposób poszukiwał świętości. Napisał o sobie w
autobiografii: „Moim pierwszym dążeniem było poszukiwanie wolności. Drugim,
które wewnętrznie mnie niszczy i niepokoi, jest ogromne pragnienie świętości.” [4]
Po raz pierwszy poznał on Franciszka i franciszkanów w
rodzinnym mieście Iraklion na Krecie, gdzie znajdował się klasztor Kapucynów.
Następnie, po przeprowadzce z rodziną na wyspę Naxos, w latach 1897-1899
uczęszczał do szkoły Świętego Krzyża, prowadzonej przez franciszkanów. Gdy
przetłumaczył Boską Komedię Dantego, dla którego żywił najwyższe
uznanie, nauczył się na pamięć jedenastej Pieśni Raju, która jest jedną z
najbardziej wyszukanych stron literatury o św. Franciszku.
Po długich poszukiwaniu Absolutu dotarł do Asyża,
gdzie pozostał przez rok. Tu rozpoznał we Franciszku, jak sam wyznaje,
„absolutny prototyp świętości.” Spotkał również w Asyżu pisarza duńskiego J. Jörgensen i zaprzyjaźnił się z nim.
Owocem tej przyjaźni było tłumaczenie na język grecki książki Jörgensena „Święty
Franciszek z Asyżu”, opublikowanej podczas II wojny światowej. Później
Kazantzakis napisał jedną ze swoich najpiękniejszych powieści „Boży
Biedaczyna”,[5] która jest
fikcyjnym życiorysem Franciszka, ubogaconym o osobiste interpretacje autora,
ale pełnym zaskakującej świeżości poetyckiej. Siła wyrazu w tej powieści jest
tak duża, że skandalizuje, porywa, zmusza do refleksji i nie pozostawia
czytelnika obojętnym. Aby zrozumieć co prezentuje Franciszek dla Kazantzakisa tłumaczymy
fragment wstępu do książki Jörgensena, gdzie opowiada o swoim spotkaniu z
nieznanym mu duńskim pisarzem.
Przedstawiając się powiedziałem: - Jestem z Grecji i
przyjechałem do Asyża, bo kocham Franciszka.
- Ja pochodzę z drugiego końca Europy, odpowiada
nieznajomy, z Danii. Również kocham świętego Franciszka i przybyłem tu by go
czcić. Dlaczego Pan kocha Franciszka ?
- Z dwóch powodów, odpowiedziałem. Po pierwsze
ponieważ był poetą, największym poetą wczesnego Renesansu. On pochylał się i
słuchał wnętrzem rzeczy najpokorniejszej i nieznaczącej, czegoś
nieśmiertelnego, ukrytego: melodii. Ma rzeczywiście rację jego biograf Tomasz z
Celano, gdy mówi: „Jeszcze tylko ściana ciała oddziela go od widzenia Boga.” (1
Cel 13) Dlatego potrafił słuchać tej melodii za tą przesłoną ciała. Tą
melodię nazywał Bogiem, ja do teraz nazywam ją poezją.”
We wstępie do książki „Boży Biedaczyna”
Kazantzakis pisał: „Miłość, cześć, podziw dla tego bohatera są uczuciami, które
dominowały we mnie gdy pisałem tę legendę, bardziej prawdziwą niż sama prawda:
często łzy zraszały rękopis i często ręka, co nosiła znamiona rany, która
ciągle się odnawia i wiecznie jest zadawana, poruszała się przede mną w
powietrzu. Gdy pisałem, odczuwałem zewsząd, wokół mnie, jego nieprzerywalną obecność.
Dlatego dla mnie św. Franciszek uosabia prototyp człowieka gorliwego, który w
ciągłej i twardej walce, potrafił zrealizować najwyższy obowiązek narzucający
się człowiekowi, i który jest ponad samą prawdą etyki i piękna: przekształcić w
ducha materię, którą Bóg mu zawierzył.” [6]
Kolejna osobistość dzisiejszej Grecji, która zdumiała
się świętością Franciszka, to Pannaghiotis
Kanellopoulos, jeden z najbardziej szanowanych greckich intelektualistów
i polityków. Były premier napisał monumentalne dzieło pt.: „Historia ducha
europejskiego”. W pierwszym tomie traktując o Franciszku pisze: ”Jest
możliwe, że są naprawdę świętymi ci, którzy zamykają się w klasztorze na Górze
Synaj czy Górze Atos, jeśli zdołali rzeczywiście i głęboko żyć przykładem
świętych hezychastów. Ci jednak (jak św. Franciszek), którzy chodzili od miasta
do miasta, dając innym swoje sandały (jeśli je mieli), raniąc stopy w
poszukiwaniu trędowatych, by przemywać ich rany, którzy woleli ratować innych
aniżeli siebie samych i mieli siłę ducha, by uśmiechać się gdy byli bici, czy
kamienowani, czy wyśmiewani, nie przestając kochać; ci byli o wiele bardziej
świętymi niż inni. Ich obecność w świecie była decydująca dla rozwoju
historii... Dzisiaj po ośmiu wiekach historii, i postrzegając absolutny model
wcielony przez Chrystusa, możemy stwierdzić, że Franciszek przedstawia
najbardziej ludzką figurę jaką stworzyła Europa. Jego życie i jego poezja są
czymś wyjątkowym w historii. Ale czy jest możliwe odróżnić życie Franciszka od
jego poezji? Według wizji Kwiatków jego życie jest ciągłą poezją.” [7]
Fotis Contoglou, największy pobizantyjski grecki pisarz ikon i
jednocześnie teolog ikonografii, powtarzał z ewidentnym akcentem polemicznym,
że św. Franciszek był „jedynym świętym prawosławnym Kościoła katolickiego.”
[8]
Akceptacja św. Franciszka ze strony prawie wszystkich
niekatolików bazuje się na niektórych aspektach duchowości franciszkańskiej,
które czynią Bożego biedaczynę człowiekiem będącym własnością całej
ludzkości, i które powinny charakteryzować działalność franciszkanina na każdym
miejscu, szczególnie tam, gdzie większość nie jest katolicka, i co więcej,
istnieją trudności w dialogu ekumenicznym.
Franciszek żyje Ewangelią w ubóstwie i w mniejszości
Prawosławni wyrzucają katolikom, że przesłonili świeżość
Ewangelii strukturą podobną do władzy świeckiej. Katolicyzm, tak średniowieczny
jak i dzisiejszy, postrzegany jest jako ogromny mechanizm, dobrze
zorganizowany, z wielością środków gotowych, by wchłonąć kultury i tradycje
innych. Misjonarze w tej wizji byliby żołnierzami papieża wysłanymi by zdobywać
inne religie dla niego. Jest jasnym, że te uczucia są przeżywane często na
poziomie podświadomości. Święty
Franciszek jest widziany jako ktoś, kto przez swój sposób życia i nauczania
dystansuje się od tego negatywnego wrażenia. Biedaczyna zadziwia niekatolików
swoją ewangelicznością, i dzięki jej uniwersalności zostaje zaakceptowany przez
wszystkie kultury. Jak stwierdza Paweł VI „Ewangelia jest niezależna od
wszystkich kultur” (Evangelii nuntiandi, 20). Franciszek nie
tylko w swoich Pismach odnosi się stale do Ewangelii i pragnie, by jego bracia
żyli „według Ewangelii świętej” [9],
ale poprzez swój styl życia jest ubogim i pokornym; nie pragnie narzucać się
nikomu w sposób triumfalny, i dzięki temu nie boi się nikogo, a druga osoba nie
musi się bronić przed nim, gdyż nie chce nikomu nic zabrać, oraz samemu nic nie
posiadać. Mniejszość, ubóstwo, prostota, szczera autentyczność są bronią, którą
przyciąga on bliźniego do siebie. Gdy do nich doda się prawdziwą miłość, nie
pragnącą zdobywać, ale ofiarować się, wtedy realizuje się niosące wolność
spotkanie z drugim. Także w tym naśladuje on przykład Chrystusa, Słowa
Wcielonego, które by mówić do ludzi zechciało ogołocić się w kenosis
wcielenia, męki i śmierci. I dlatego podczas Synodu na temat ewangelizacji w
1974 roku biskupi afrykańscy stwierdzili: „Biskupi Afryki i Madagaskaru
oceniają za zupełnie przestarzałą tzw. teologię przystosowania. Zastępuje ją
teologia wcielenia.” [10]
Znaczenie Wcielenia, które znajduje swoje wypełnienie w misterium paschalnym,
wyraża się w twierdzeniu doświadczalnym i egzystencjalnym, że Bóg jest naprawdę
z nami, jest częścią naszej historii, każdej historii. Jest więc niemożliwe
kanonizowanie jednej historii czy partykularnej kultury. Zauważa się to jeszcze
wyraźniej, gdy analizuje się jak Franciszek podchodził do kwestii misji.
Ideał misyjny Franciszka
Paradygmat wcielenie – kenoza jest już
powszechnie przyjęty w teologii misji. Przyczynek do ewangelizacji kultur
zależy od teologii misji, którą się przyjmuje. Wcześniej misja była postrzegana
jako podbijanie, misjonarze wyruszali dla zdobycia błądzących, by nie zginęli w
piekle. Mówiło się o misji jako implantatio Eccelsiae i zakładano misje
handlowe i militarne w obcych krajach. Sobór Watykański II zmienił tą
mentalność, mówiąc o dialogu, rozpoznając w innych religiach i kulturach
pozytywne i święte elementy oraz ziarna Słowa. Misja bazuje się na sposobie
obecności Trójcy w świecie: „Kościół pielgrzymujący jest misyjny ze swej
natury, ponieważ swój początek bierze wedle planu Ojca z posłania (ex
missione) Syna i z posłania Ducha Świętego. Plan ten zaś wypływa «ze źródła
miłości», czyli z miłości Boga Ojca. On to, będąc Początkiem bez początku, z
którego rodzi się Syn, a przez Syna pochodzi Duch Święty, stwarzając nas
dobrowolnie w swej niezmiernej i pełnej miłosierdzia łaskawości i powołując
łaskawie do uczestnictwa z sobą w życiu i chwale, rozlewa hojnie swą boską
dobroć i rozlewać jej nie przestaje, tak żeby będąc Stwórcą wszystkiego, stał
się ostatecznie «wszystkim we wszystkich» (1 Kor 15, 28).” (Ad Gentes 2)
Taka misja Boża ma wymiar uniwersalny i Gaudium et
spes stwierdza: „Skoro bowiem za wszystkich umarł Chrystus i skoro
ostateczne powołanie człowieka jest rzeczywiście jedno, mianowicie boskie, to
musimy uznać, że Duch Święty wszystkim ofiarowuje możliwość dojścia w sposób
Bogu wiadomy do uczestnictwa w tej paschalnej tajemnicy.” (Gaudium et spes 22)
Kościół jest sakramentem Bożym wzniesionym pośród
narodów, jest on żywym proroctwem dialogu miłości pomiędzy Bogiem i ludzkością,
a jego misja wyraża się byciu żyjącym miłosierdziem Bożym w świecie. Misjonarz
jest bezbronnym prorokiem, który wzywa lud do nawrócenia, by odkrył miłość
Boga, i tak jak Chrystus, jeśli jest to konieczne, oddaje swoje życie z
miłości. Pragnienie Franciszka by iść do ludzi wynika z jego własnego i
kluczowego doświadczenia. Pewnego dnia w Porcjunkuli Franciszek słyszy fragment
Ewangelii o rozesłaniu Apostołów: „Ale pewnego dnia w tymże kościele czytano
Ewangelię o tym jak Pan rozesłał swoich uczniów na przepowiadanie. Święty Boży,
obecny tam, po ukończeniu obrzędów Mszy Św., pokornie poprosił kapłana o
wyłożenie mu tej ewangelii, chcąc lepiej zrozumieć jej znaczenie. On
opowiedział mu wszystko po porządku. Święty Franciszek usłyszawszy, że
uczniowie Chrystusa nie powinni posiadać ani złota ani srebra czy pieniędzy,
ani trzosu, ani torby, ani chleba, nie nosić laski w drodze, nie mieć obuwia,
nie mieć dwu sukien, ale przepowiadać królestwo Boże i pokutę, natychmiast w
duchu Bożym rozradowany wykrzyknął: „To jest, czego chcę, to jest, czego
szukam, to całym sercem pragnę czynić” (1 Cel 22).
Franciszek chce ukazać się przed światem ogołocony ze
wszystkiego, ale bogaty w Słowo Boże. Gdy inni towarzysze dołączają do niego,
Franciszek poprzez symboliczny gest dzieli ich na cztery grupy po dwóch i mówi:
„Najdrożsi, idźcie po dwóch w różne strony świata, głosząc ludziom pokój i
pokutę na odpuszczenie grzechów. Bądźcie cierpliwi u uciskach. Czujcie się
bezpieczni, gdyż Pan wypełni swoją obietnicę. Pytającym odpowiadajcie pokornie,
prześladującym błogosławcie, krzywdzącym was i ubliżającym dziękujcie, ponieważ
ze względu na nich czeka nas królestwo wieczne” (1 Cel 29).
Jeśli nawet chodzi tu o interpretację słów Franciszka
jest znaczącym fakt, iż pierwsza wspólnota franciszkańska ma świadomość, że
należy stanąć przed ludźmi tak jak Chrystus, głosząc pokój i pokutę. Zachowanie
braci mniejszych musi być niosące pokój, pokorne i niekonfliktowe, nawet w
przypadku doznawania agresji. Biedaczyna ukazuje się jako zwiastun pokoju i
pokuty nie tylko chrześcijanom, ale i muzułmanom. Podczas Kapituły Zielonych
Świąt 1219 roku, Franciszek przedstawił problem misji wśród wyznawców islamu,
wobec trzech tysięcy braci., By dać dobry przykład, zadecydował o wyjeździe
wraz z braćmi do Egiptu, gdzie przybył w czerwcu 1219 roku na jednym ze
statków, które dowoziły zapasy i posiłki krzyżowcom oblegającym Damiata.
Obserwując krzyżowców, dostrzegł, że nie chodziło tam o „sprawiedliwą wojnę”,
dlatego podjął próbę przekonania przywódcy Krucjaty, kard. Pelagio Galvani oraz
żołnierzy do zawieszenia broni i przyjęcia pokoju ze strony sułtana Malek-el
Kamil (1218-1238). Wiadomo, że Franciszek nie został wysłuchany i wojsko
chrześcijańskie poniosło bolesną klęskę pozostawiając na polu bitwy sześć
tysięcy zabitych. Po tej porażce Franciszek zapragnął udać się do sułtana i
epizod ten został opisany przez Jakuba z Vitry: „Mogliśmy widzieć tego, który
jest założycielem i mistrzem Zakonu, któremu są posłuszni wszyscy inni jak
przełożonemu generalnemu; człowiek prosty i niewykształcony, lecz umiłowany
przez Boga i przez ludzi, o imieniu Franciszek. Był on tak przepełniony
miłością i gorliwością ducha, że przybywszy do wojska chrześcijan, rozłożonego
przed Damiata w ziemi egipskiej, chciał udać się, nieustraszony i zaopatrzony
tylko w tarczę wiary, do obozu sułtana Egiptu. Saracenom, którzy go pojmali w
drodze, powtarzał: Jestem chrześcijaninem, prowadźcie mnie przed waszego pana.
Gdy został przed niego doprowadzony, sułtan, okrutne zwierze, patrząc na wygląd
człowieka Bożego, zmienił się w łagodną osobę, i przez wiele dni słuchał bardzo
uważnie, podczas gdy Franciszek głosił Chrystusa jemu i jego świcie. Następnie,
przestraszony tym, że ktoś z jego otoczenia mógłby nawrócić się do Pana z
powodu skuteczności słów Franciszka, i przeszedłby do wojska chrześcijańskiego,
odprowadził go z honorami i ochroną do naszego obozu, i gdy żegnał się z nim
polecił mu: Módl się za mnie, aby Bóg zechciał mi objawić jakie prawo i wiara
są Mu bardziej drogie” (Historia Occidentalis, 32; FF 2227).
Odnośnie tego opowiadania badacz franciszkanizmu R. Manselli pisał: „Ze słów
francuskiego prałata wynika jasno, że nie chciał on (Franciszek), ani nie miał
żadnej zbrojnej ochrony czy listu żelaznego; podczas trwających operacji
wojennych kierował się jedynie żarem wiary i duchem misyjnym. Także muzułmanie
byli braćmi, którym należało ukazać prawdziwą drogę zbawienia, tą którą może
zaofiarować jedynie Jezus Chrystus.” [11]
Posiadamy inne świadectwo pochodzące ze Zbioru
Asyskiego, w którym przejawia się bardzo wyraźnie uniwersalistyczny
duch Franciszka oraz sposób jego
aktualizacji. W maju 1217 roku rozpoczął on podróż do Francji i we Florencji
natknął się na kardynała Ugolino. „Biskup bardzo ucieszył się z przybycia
błogosławionego Franciszka. Ale kiedy dowiedział się, że ten chce iść do
Francji, zakazał mu, mówiąc: - Bracie, nie chcę, abyś szedł za góry, albowiem
są w Kurii Rzymskiej liczni prałaci i inni, którzy chcieliby zaszkodzić twojemu
zakonowi. Ja zaś i inni kardynałowie, którzy kochamy twój Zakon, pilniej
będziemy go strzec i wspomagać, jeśli pozostaniesz w granicach tej prowincji.
Błogosławiony Franciszek odpowiedział: - Panie, byłoby dla mnie wielkim wstydem
pozostać w tym kraju skoro wysłałem braci do odległych prowincji. Biskup, jakby
ganiąc go, powiedział mu: - Dlaczego wysłałeś twych braci tak daleko, by umarli
z głodu i byli narażeni na tyle innych utrapień? Błogosławiony Franciszek
prorokując odpowiedział mu z wielkim żarem ducha: - Więc myślicie i wierzycie,
Panie, że Pan Bóg posłał braci tylko dla tych prowincji? Prawdziwie mówię wam:
Bóg wybrał i posłał braci dla pożytku i zbawienia wszystkich ludzi całego
świata; zostaną przyjęci nie tylko w krajach zamieszkałych przez wierzących,
ale także przez niewiernych. Niechaj zachowują to, co przyrzekli Bogu, a Bóg da
im u niewiernych jak i u wiernych wszystko, czego tylko będą potrzebowali.
Biskup zdziwił się na te słowa, przekonując się, że Święty powiedział prawdę.
Jednak biskup nie pozwolił mu pójść do Francji. Błogosławiony Franciszek wysłał
więc tam brata Pacyfika z innymi braćmi, a sam powrócił na Dolinę Spoleto.” (ZAs
108)
Sposób, w który brat mniejszy winien „inkulturyzować
się”, gdy z „boskiego natchnienia” idzie do niewiernych został określony przez
Franciszka XVI rozdziale Reguły niezatwierdzonej: „Bracia zaś, którzy
udają się, mogą w dwojaki sposób
duchownie wśród nich postępować. Jeden sposób: nie wdawać się w kłótnie
ani w spory, lecz być poddanymi wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu ze względu
na Boga (1 P 2, 13) i przyznawać się do wiary chrześcijańskiej. Drugi
sposób: gdyby widzieli, że tak się Panu podoba, niech głoszą słowo Boże... I
wszyscy bracia, gdziekolwiek są niech pamiętają, że oddali się i ofiarowali
swoje ciało Panu Jezusowi Chrystusowi. I miłości do Niego powinni się wydawać
nieprzyjaciołom tak widzialnym, jak niewidzialnym, bo Pan mówi: Kto
straciłby życie swoje dla Mnie, zachowa je (Łk 9, 24) na życie wieczne
(Mt 25, 46).” (1 Reg XVI, 5-7; 10-11)
Dla Franciszka przepowiadanie czy program społeczny
nie zajmowały pierwszego miejsca, ale styl życia brata mniejszego: bracia
zawsze, lecz szczególnie w sytuacjach ekstremalnych i wśród niechętnych
ludzi, nie powinni kłócić się,
dyskutować, ale dla innych być przykładem braterstwa. Co więcej, dalecy od
pragnienia narzucania się, oni sami winni być podporządkowani innym, a nawet wszelkiemu
ludzkiemu stworzeniu. Wierny swojemu imieniu „mniejszy”, brat powinien
pozostać najmniejszym w relacji do wszystkich i zajmować zawsze ostatnie miejsce.
Wyznawanie wiary ustami i przepowiadanie przychodzi po żywym świadectwie w
braterskiej zgodzie, w pojednawczym zachowaniu i w bezwarunkowym posłuszeństwie
ludziom. Nie sprzeciwiać się innym agresywnie i polemicznie, lecz iść do ludzi
w sposób otwarty, dyspozycyjny i służebny, opanowywać siebie samego, by działać
pojednawczo, żyć w braterstwie, być uległym osobom o innych zwyczajach,
kulturze i religii, bez zapierania się własnej wiary, oto pokrótce sens
inkulturacji misji franciszkańskiej. Oznacza to brak agresji, odrzucenie
triumfalizmu, dyspozycyjność dla pokoju, odwagę wiary, otwarcie na dialog, aż
po męczeństwo. W wersetach 12-15 XVI rozdziału, Franciszek przytacza słowa
Chrystusa, który zapowiada swoim uczniom prześladowania i śmierć z powodu ich
wierności i miłości do Niego, Mistrza, który jako pierwszy przebył drogę
uniżenia aż do śmierci. (Mt 5, 10-12; J 15, 20; Mt 10, 23) Język
Franciszka i wybór tych słów Jezusa świadczy o realizmie, ponieważ jeśli bracia
przyjmą Chrystusa jako punkt odniesienia i cel ich medytacji, muszą być otwarci
na zaangażowanie życia, a kto się angażuje wystawia się na niebezpieczeństwa.
Rozdział XVI Reguły niezatwierdzonej przedstawia jasno możliwość i
niebezpieczeństwo męczeństwa; gotowość na nie jest wymagana nie tylko od tych,
którzy „idą do saracenów”, ale od „wszystkich braci gdziekolwiek są.” (v.10)
Franciszek uznawał za przyjaciół prześladowców i
zadających śmierć, ponieważ są przyczyną osiągnięcia życia wiecznego: „Naszymi
więc przyjaciółmi są ci wszyscy, którzy nas niesprawiedliwie dręczą i nękają,
upokarzają i krzywdzą, zadają ból i cierpienie, męczarnie i śmierć. Powinniśmy
ich bardzo kochać, ponieważ dzięki temu, co nam czynią, otrzymamy życie
wieczne.” (1 Reg XXII, 3-4) Tak więc męczeństwo ukazywało się jako
podstawowy wymiar naśladowania Chrystusa przez braci mniejszych. Franciszek nie
wyłączał nikogo z zatroskania misyjnego, otwierał serce wszystkim ludziom
zawsze jako prawdziwy i pokorny sługa nieużyteczny.
Pragnął on nie tylko, by brat mniejszy nie polemizował
z mającymi odmienne poglądy i był posłuszny aż do męczeństwa, ale z dużym
„wyprzedzeniem” ekumenicznym nie waha się sam przyjąć zwyczajów od wyznawców
islamu, rozpoznając w ten sposób
istnienie wspólnych elementów w różnych religiach. W Liście do rządców
narodów pisze: „I tak wielką cześć dla Pana rozszerzajcie wśród ludu wam
powierzonego, aby każdego wieczoru na głos herolda lub na inny znak cały lud
oddawał chwałę i dziękczynienie Panu Bogu wszechmogącemu.” (LRz, 7) W
tym pragnieniu Franciszka, by herold oznajmiał czas modlitwy i uwielbienia
Boga, badacze widzą wpływ islamski pochodzący ze zwyczaju salat.
Rzeczywiście podczas podróży misyjnej w latach 1219-1220, Franciszek pozostał
pod wrażeniem muzułmanów słuchających wezwania do modlitwy powtarzanego kilka
razy na dzień przez muezinów, i wznoszących swe modły do Bogu. Dla niego taka
modlitwa zwrócona do Boga winna zjednaczać chrześcijan i wyznawców islamu.
Także w liście skierowanym do całego Zakonu odnajdujemy akcent zwyczaju islamu
i wschodnich chrześcijan, tj. prostracji, gdy wymawiano święte imię Boga:
„którego imię gdy usłyszycie, oddawajcie mu pokłon z lękiem i z szacunkiem, pochyleni
do ziemi (2 Ezdr 8, 6), imię Jego – Pan, Jezus Chrystus, Syn Najwyższego
(Łk 1, 32), który jest błogosławiony na wieki (Rz 1, 25).” (LZ, 4)
Nikt nie był wyłączony z pokornego i żarliwego
zainteresowania Franciszka, rzeczywiście w drugiej części XXIII rozdziału Reguły
niezatwierdzonej, po zwróceniu się do wszystkich stanów Kościoła, kieruje
swój apel do całego świata: „...wszystkich małych i wielkich, i wszystkie ludy,
plemiona, pokolenia i języki (Ap 7, 9), wszystkie narody i wszystkich ludzi na
całej ziemi, którzy są i którzy będą, my wszyscy bracia mniejsi, słudzy
nieużyteczni (Łk 17, 10), pokornie prosimy i błagamy, abyśmy wszyscy wytrwali w
prawdziwej wierze i pokucie, bo inaczej nikt nie może być zbawiony.” (1 Reg XXIII, 7b)
Brat mniejszy, za przykładem Założyciela, na ile jest
to dla niego możliwe będzie starał się dotrzeć do wszystkich ludzi, także tych
najtrudniejszych i dalekich od jego własnej kultury i religii. Nie będzie dążył
do panowania nad nimi w żaden sposób, nie będzie ich oszukiwał nieprawdziwą
inkulturyzacją zewnętrzną, będzie natomiast dążył do ukazania się tym kim jest,
prawdziwym bratem mniejszym, pokornym i uzbrojonym tylko w miłość. Jako kuglarz
Boży będzie głosił pokój i zgodę, i gdy będzie tego wymagać sytuacja, dla
miłości ofiaruje także własną krew. Tak postępując może nie doprowadzi do
prozelityzmu, ale z pewnością będzie żywym obrazem tajemnicy kenozy
Chrystusa zbawiającego wszystkich, również tych, co bezpośrednio Go nie uznają.
Zakończenie
Z pewnością
sposób w jaki Franciszek ukazywał się ludziom i dialogował z nimi, z ich
kulturami, nie jest łatwym do współczesnej aplikacji, choć pragnął by tą metodą
kierowali się jego naśladowcy. Techniki misyjne, przygotowanie teologiczne,
znajomość języków i obyczajów osób do których jesteśmy posyłani by pracować, są
konieczne, lecz nie rozwiązujące wszystkich trudności. Posiadamy bogactwo,
którego inne zakony nie mają, tzn. bycia uczniami Franciszka, świętego
zaakceptowanego przez wszystkich, oraz bycia „braćmi mniejszymi”. To nasza
słabość z ludzkiego punktu widzenia, ale to nasza siła i bogactwo w świetle
wiary, i możemy mówić za św. Pawłem: „...ilekroć niedomagam, tylekroć jestem
mocny.” (1 Kor 12, 10b)
Franciszkanin pokorny i ubogi, bez roszczeń, który
kocha bliźnich także w ich odmienności religijnej i kulturowej, który głosi
pokój będąc łagodnym i bezbronnym, który jest otwarty na wszelki byt, również
nieożywiony, stając się prawdziwym ekologiem, który podchodzi do innych bez
pretensji triumfalistycznych, bez pragnienia zawładnięcia sumieniami z powodu
przepowiadania prawdy, co więcej gotowy przyjąć od innych to wszystko, co
posiadają dobrego i staje u ich boku jako brat mniejszy, taki franciszkanin
będzie kochany i szanowany także przez niekatolików i niechrześcijan.
Chrystus zanim będzie głoszony słowami zostaje
przekazywany sposobem bycia brata mniejszego. Dialog z innymi będzie spotkaniem
nie tyle słów co spotkaniem serc, i jeśli mimo tego zakończy się
niepowodzeniem, ale będziemy żywić ciągle to samo uczucie miłości do bliźniego,
który nie tego akceptuje, to sama nasza obecność w tych miejscach i wśród tych
osób nie będzie bezużyteczna. Są to chwile, w których ukazujemy najbardziej
„niepokojące” oblicze Chrystusa, Jego kenozę, tzn. Jego zbawienie dane
wszystkim, także tym, którzy tego nie chcą zaakceptować.
[1] Santucci, L., (red.), Francesco, otto secoli di una grande esperienza cristiana, Milano 1981, 99.
[2] Berdjaev, N., Il senso della creazione. Saggio per una giustificazione dell’uomo, Milano 1994, 334.
[3] Zob. Santucci, L., (red.), Francesco, 98.
[4] Kazantzakis, N., Rapporto a El Greco, (po grecku), Atene 1974, 86.
[5] Kazantzakis, N., Il
Poverello di Dio, tłum. wł. Maser F., wyd. J. Spiteris, Casale Monferrato 1990. Istnieją
liczne tłumaczenia tej powieści na różne języki; francuski : La Pauvre
d’Assise, Paris 1957; angielski: Saint Francis, New York 1962.
[6] Kazantzakis, N., Il Poverello, tłum. wł., 21.
[7] Kanellopoulos, P., La storia dello spirito europeo, (po grecku), tom I, Atene 1958, 208.
[8] Zob. De Gaigneron, J., Un bizantino dei nostri giorni, (po grecku), w AA.VV., In memoria di Contoglou nei dieci anni dalla sua morte, Atene 1970, 128.
[9] T 14: FF 116. O św. Franciszku i Ewangelii zob. Dozzi, D., Il Vangelo nella Regola non bollata di
Francesco d’Assisi, Roma 1989; Matura,
Th., Comment François lit et interprète l’Evangile, w
Evangile aujoudr’hiu 88(1975) 55-63; Idem,
François d’Assise «auteur spirituel». Le message
de ses ècrits,
Paris 1996, 236-239.
[10] Zob. Shorter, A., Toward a Theology of
Inculturation, London 1988, 80.
[11] Manselli, R., San Francesco, Roma 1980, 225.
Tekst konferencji wygłoszonej w dniu 6 lutego 2001 r. przez J. Spiterisa podczas Dnia Akademickiego w Aula Magna della Pontificia Facolta Teologica San Bonaventura dei Frati Minori Conventuali in Urbe
Tłumaczenie z języka włoskiego
br.
Emil Kumka OFMConv