herb2.gif (2198 bytes)
Modlitwa odmówiona przed wizerunkiem Ukrzyżowanego
u św. Damiana


san2.jpg (112784 bytes)Wstęp     

        Jest to pierwsza modlitwa św. Franciszka z Asyżu, którą znamy. Nazywana jest również Modlitwą odmówioną przed krucyfiksem lub Modlitwą w godzinie nawrócenia. Jest bardzo krótka. Pochodzi z okresu poszukiwań i wewnętrznej przemiany Świętego, ok. 1205-6 roku. Według tradycji franciszkańskiej po raz pierwszy została odmówiona przez Franciszka jako odpowiedź na głos dochodzący od wizerunku Ukrzyżowanego: Franciszku, odbuduj mój dom, w małym kościółku św. Damiana, niedaleko Asyżu. Czymś niezwykle ważnym dla zrozumienia modlitwy odmówionej przez św. Franciszka w kościółku św. Damiana, jest pamięć o tym, że została ona odmówiona właśnie przed wizerunkiem Ukrzyżowanego. Wielki obraz (2,10x1,30 m) na desce z drzewa orzechowego dzisiaj jest przechowywany w asyskim kościele Santa Chiara. Pochodzi z umbryjskiej szkoły ale posiada wyraźne syryjsko-bizantyjskie rysy. Został namalowany około roku 1100. Jezus Chrystus ukazany jest na nim jako postać zraniona, ale silna. Stoi prosto i zdecydowanie. Jego aureola ukazuje obraz krzyża chwalebnego. Biel i jasność ciała Pana kontrastuje z ciemnoczerwoną i czarną barwą wokół ciała i dlatego uwydatnia wyniesienie Jezusa. Użyty zestaw barw podkreśla życie boskiej natury w ciele przeszytym gwoźdźmi na rękach i nogach, okaleczonym przez koronę cierniową na głowie i przez włócznię żołnierza w Jego boku.
        Otwartym pozostaje problem autentyczności tej modlitwy. Badacz i wydawca krytycznego opracowania pism św. Franciszka K. Esser opowiada się za autentycznością tekstu; przeciwni są m.in. L. Lemmens, H. Boehmer, W. Goetz i J. Cambell.
        Modlitwę odmawiał Franciszek w języku włoskim i w tymże języku zachowała się w czterech zbiorach z XV w. Natomiast w przekładach łacińskich występuje w czternastu zbiorach z XIV i XV w.
        Tekst modlitwy w tłumaczeniu polskim jest następujący:

Najwyższy, chwalebny Boże,
rozjaśnij ciemności mego serca
i daj mi, Panie,
prawdziwą wiarę, niezachwianą nadzieję i doskonałą miłość,
zrozumienie i poznanie,
abym wypełniał Twoje święte i prawdziwe posłannictwo.

Budowa i wewnętrzna dynamika modlitwy     

        Omawiana modlitwa błagalna jest jakby odzwierciedleniem dramatycznej sytuacji życiowej, w jakiej znalazł się Franciszek na przełomie 1205 i 6 roku: niewola, choroba, rozwiewające się marzenia o sławie rycerskiej, spotkanie z trędowatym, niezrozumienie ze strony ojca. To wszystko zwala się na Franciszka w tym czasie.
        Jego modlitwa z kościółka San Damiano obejmuje dwa zwroty grzecznościowe, tytuły wskazujące na godność adresata oraz dwie prośby, jest więc dostatecznie wyważona. Na pierwszy zwrot składają się dwa określenia, którymi Franciszek uznaje Boga jako najwyższego i chwalebnego. Przed chwalebnym Bogiem stoi w ciemnościach serca. Wie, że oświecenie może przyjść tylko od Boga, który jest światłością. Dlatego prosi (a) o światło serca i (b) prawdziwą wiarę, niezachwianą nadzieję i doskonałą miłość, zrozumienie i poznanie. W obu tych prośbach widzimy postępujące stopniowanie: myśl przechodzi od idei negatywnej (ciemność) do pozytywnej (wiara, nadzieja itd.). Po prośbach następuje drugi zwrot grzecznościowy: Panie (Signore). Podsumowuje ona wszystkie prośby, a jednocześnie wiedzie ku zakończeniu: abym wypełniał Twoje święte i prawdziwe posłannictwo.
        Modlitwa posiada również swą wewnętrzną dynamikę. Przed wielkością i świętością Boga stoi w ciemnościach słaby człowiek. Wszelkie umiejętności i mądrość serca, czy rozumu może otrzymać tylko od Boga, a one mają go też ku Bogu prowadzić. W swoim zakłopotaniu nie prosi Franciszek tylko o wiarę, nadzieję i miłość, lecz cała jego modlitwa zmierza ku temu, aby potrafił przyjąć, doświadczyć i poznać czym jest owo święte i prawdziwe posłannictwo, czym jest wola Boża.
        Modlitwa odkrywa przed nami również wiele na temat Franciszkowego sposobu myślenia. Zaczyna się pochwałą Boga a kończy konkretnym postanowieniem podejmowania woli Bożej. Ta biegunowa konstrukcja ukrywa się pod postacią dwu słów, występujących również w innych pismach świętego: dać i czynić. Bóg daje, inspiruje a Franciszek nasłuchuje i czyni.

Najwyższy, chwalebny Boże.     

        Majestatowi wizerunku Ukrzyżowanego odpowiada to, że Franciszek wysławia Boga jako Najwyższego i Chwalebnego. Ukrzyżowany jest dla niego Bogiem! Bóg jest tym Najwyższym również w poniżeniu na krzyżu. Wielokrotnie używa Franciszek na modlitwie tych słów: Wszechmogący, najświętszy, najwyższy i największy Boże, wszelkie dobro, największe dobro, całe dobro, który sam jesteś dobry, Ty jesteś Święty, Najwyższy, wszechmogący, dobry Panie, O Najświętszy, Święty, święty, święty, Pan Bóg wszechmogący. Wielkość, wzniosłość i świętość Boga zatacza szeroki krąg w życiu Franciszka. Stoi na początku pierwszej i na początku ostatniej z jego modlitw (Pieśń Słoneczna). Dla Franciszka Bóg rzeczywiście był tym Najwyższym. Potrafił zawsze i wszędzie Go rozpoznać: w betlejemskim żłóbku, na krzyżu, w postaciach chleba i wina na ołtarzu. wszędzie tam dochodził do poznania Najwyższego.
        W czasie, kiedy Franciszek modlił się w ten sposób, wszystko wokół niego było niejasne. Miał wiele problemów ze samym sobą, musiał łagodzić wiele istniejących napięć w samym sobie, w kontaktach ze swoim porywczym ojcem, borykać się z niepewnością co do własnej przyszłości. Stał jakby na rozdrożu nie wiedząc którędy iść. I właśnie wtedy podnosi swe oczy w górę ku Najwyższemu.
        Jak często my sami stoimy właśnie na takim rozdrożu? Stoimy przed nieznanym, przed - zdało by się - nierozwiązywalnymi problemami. Leżymy w prochu ziemi i nie widzimy wyjścia z sytuacji. Nie patrzymy w przyszłość ale uparcie, zwiesiwszy głowę, patrzymy tylko na siebie i na swoją sytuację, w której - nie wiedzieć czemu - znaleźliśmy się. A mogło by pomóc tylko to, byśmy mieli odwagę spojrzeć w górę i szukając, wypatrując pomocy powoli powtarzać Najwyższy. Kto to wypowiada, uznaje, że jest Ktoś większy; większy niż ja, niż moje problemy, trudności; ja jestem mniejszy - mniejszy brat, mniejsza siostra, ale swoje problemy chcę rozwiązywać razem z tym Największym, na Nim chcę się wesprzeć.
      Chwalebny: wiara nie widzi tylko męki i śmierci Ukrzyżowanego. Głęboko wierzący malarz znalazł w ikonie miejsce dla Wielkiego Piątku i dla Wielkanocnego Poranka. Chrystus jest Panem już na krzyżu. Jest otoczony wzniosłością i chwałą.
        Z punktu widzenia wiary na naszym życiu spoczywa wielka odpowiedzialność: abyśmy Mękę i Zmartwychwstanie widzieli łącznie, abyśmy w swoim codziennym życiu potrafili połączyć niedzielę z dniem powszednim. Kiedy z Chrystusa ukrzyżowanego promieniuje wzniosłość i chwała, nie ma w naszym życiu wiary miejsca tylko na dzień powszedni, na smutek, cierpienie, śmierć. Sam Franciszek daje nam doskonały przykład, jak poprzez słabości i cierpienia, zarówno te fizyczne jak i duchowe, może prześwitywać radość. Również w godzinie śmierci otwiera go ona na Bożą wzniosłość i chwałę, oraz pozwala mu umierać ze śpiewem na ustach.

(.) rozjaśnij ciemności mego serca.     

        Kiedy Franciszek zwraca się do Boga, przyznaje mu wzniosłość i chwałę. Przed niedostępnym Bożym światłem człowiek może tylko odkryć swoją ciemność. Dlatego słowu chwalebny odpowiada: oświeć ciemności mego serca!
        Serce symbolizuje wnętrze człowieka, to co najistotniejsze, miejsce, gdzie decyduje się życie i śmierć. Franciszek chce tu ofiarować Bogu całą swoją bezradność, niepewność, ciemność, która otacza go zewsząd, która nie pozwala mu iść naprzód z pokojem w sercu. Nie potrafi znaleźć drogi, stoi na rozdrożu i szuka pomocy. To wszystko wkłada Franciszek w swoją prośbę.
        Oświecenie może przyjść tylko od Boga. Pierwszorzędną rzeczą, o którą też Franciszek prosi - jest udział w Bożej wzniosłości i chwale, wstęp w krąg jego światła. Jest to niezbędne, bo dopiero kiedy to nastąpi, kiedy dosięgnie nas owo Boże oświecenie, wszystkie codzienne, mniej lub więcej problemowe sprawy, całe nasze życie, może objawić nam swoje zupełnie inne, nowe znaczenie, swój nowy, nadprzyrodzony sens.

(.) i daj mi (.) prawdziwą wiarę, niezachwianą nadzieję i doskonałą miłość.      

        Przed krzyżem pełnym Bożej światłości poznał Franciszek ciemność swego serca. Polega ona także na tym, że Święty doświadcza bolesnego faktu, iż nie potrafi jeszcze w pełni wyrzekać się siebie, ofiarowywać siebie samego, tak jak to uczynił Ukrzyżowany. Dlatego prosi Franciszek o tę postawę, która jest odpowiedzią na Chrystusową ofiarność na krzyżu. Prosi o to, co właśnie czyni życie chrześcijańskim i co jest jego fundamentem: o trzy cnoty Boskie: wiarę, nadzieję i miłość.
        W wierze człowiek oddaje się zupełnie jak Abraham. W nadziei wychodzi poza granice siebie samego. W miłości składa w ofierze swe najgłębsze pokłady istnienia, nawiązuje dialog z drugim Ty.
        Franciszek prosi o prawdziwą wiarę. Być może chce przez to odciąć się od heretyckich i schizmatyckich prądów myślowych swej epoki. W Umbrii i w całej ówczesnej Italii namnożyło się rozmaitych głosicieli i pseudo-kaznodziejów, którzy swoimi myślami wprowadzali zamęt i niepewność. W tym czasie Franciszek prosi o oświecenie, aby potrafił nieustannie odkrywać prawdziwą wiarę i aby pozostał jej wierny. Już tutaj możemy dostrzec to pragnienie, które towarzyszyło mu następnie przez całe życie, i któremu tylekroć dał wyraz w swoich pismach: zawsze być wiernym Kościołowi Rzymskiemu.
        Franciszkowa prośba o prawdziwą wiarę jest jak najbardziej aktualna i dziś. Jesteśmy wystawiani na rozmaite pokusy odejścia. Wiara nie jest już dla współczesnego nam człowieka czymś tak bardzo oczywistym. Istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że własne zdanie, mniemanie, osąd, zaczniemy uważać za najważniejsze, rozstrzygające, lub też z wielką łatwością (łatwowiernością) zaczniemy przyjmować wszelkie nowinki, niesprawdzone, światowe, często futurystyczne i całkowicie nierealne idee za abecadło swego życia. Prośba daj mi prawdziwą wiarę może nas uchronić przed pychą i egoizmem, przed zamknięciem się tylko w sobie, na własnych problemach, przed materialistycznym, laickim spojrzeniem na świat.
        Dość długi okres swego życia spędził Franciszek w pogoni za złudnymi obrazami i nierealnymi marzeniami. Śnił o zbroi oraz o drodze ku sile i mocy. Nasłuchiwał jednak równocześnie głosu swego sumienia i dlatego wybrał się w inną drogę. Na niej prosi teraz o niezachwianą nadzieję, o nadzieję, która jest czymś więcej niż marzenia o sławie i czci. O nadzieję, która człowieka podnosi, gdyż pewnie chwycił się Pana. On jest teraz jego fundamentem.
        Trzeci dar, o który Franciszek prosi, określa mianem: doskonała miłość. Człowiek szuka miłości; wzrasta i dojrzewa tylko wtedy gdy kocha i jest kochany. W ofiarowaniu siebie bliźniemu człowiek dosięga pełnej doskonałości. O tę właśnie ofiarną, doskonałą miłość prosi Franciszek. Odkrywamy tu jakby echo Franciszkowego spotkania z trędowatym, które wniosło w jego życie decydującą przemianę, jak sam pisze w swoim Testamencie: Mnie, bratu Franciszkowi, Pan dał tak rozpocząć życie pokuty: gdy byłem w grzechach, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry. I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od nich, to, co wydawało mi się gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i potem nie czekając długo, porzuciłem świat.
      Troska o trędowatych dogłębnie przemieniła jego życie, jego dotychczasowy sposób odczuwania, myślenia. Kiedy modlił się przed Ukrzyżowanym, był jeszcze zapewne przejęty niedawnym spotkaniem z trędowatym. Zapewne dziwił się, skąd otrzymał tak wiele wewnętrznej siły i samozaparcia, aby się przemóc, podejść, objąć i z miłością ucałować chorego na tę straszliwą chorobę bliźniego. Wie, że potrzebuje miłości, która kieruje ku bliźnim, tej miłości żywej i ożywiającej. Tak więc prosi, aby dojrzewał w miłości, aby stawała się ona w nim coraz to doskonalsza.
        To wszystko, o co Franciszek prosi w chwili swego nawrócenia, zachowa na całe życie. Na przekór różnym fanatycznym heretykom pozostaje w prawdziwej wierze i pogłębia ją. Niezachwiana nadzieja pozwala mu z prostotą występować przed papieżami, biskupami, książętami tego świata. Jego nadzieja pomaga żyć ubogim, chorym i cierpiącym. Promieniuje nią aż na próg śmierci. Pieśń słoneczna, którą w tej chwili każe sobie śpiewać, również jest wyrazem wszechobejmującej doskonałej miłości: ku Bogu, ludziom - tym zdrowym i chorym, ku grzesznikom i świętym. Jest wyrazem miłości która obejmuje wszystkie stworzenia łącznie z niebem i ziemią, która prowadzi do pokoju i pojednania.

(.) daj mi (.) zrozumienie i poznanie.      

        Najpierw prosił Franciszek o podstawowe cnoty, które nazywamy teologalnymi albo boskimi. To, o co prosi później, dotyka bardziej jego cielesnych i duchowych zdolności. Łacińskie sensus oznacza zmysły, ale również rozum i zdolność myślenia. Można powiedzieć, że dzięki zmysłom rozum poznaje. Dlatego też modlitwę możemy zrozumieć w znaczeniu: daj mi zmysł, zrozumienie twoich zamysłów. Daj mi zrozumieć, ogarnąć myślą, czego ode mnie oczekujesz. Daj, abym miał wystarczające poznanie Ciebie i bliźnich, ich potrzeb. Daj, aby wszystkie moje zmysły były otwarte na odkrycie sensu życia. Podobnie i cognitio znaczy zdolność poznawać i rozumieć. Franciszek prosi o dar poznania właściwej drogi i o dar rozumienia Bożych planów.
      Boży plan, wola Boża, ma kierować całym poczynaniem człowieka. Przenikać jego wnętrze i być widoczna w jego postępowaniu; być w sercu, w rozumie i w woli. Sam z siebie jednak człowiek nie jest do tego zdolny. Franciszek uznaje również ten wymiar ubóstwa człowieka, jego zależność od Boga i dlatego woła Panie! Tylko z tej strony może przyjść pomoc. Tylko z tej strony może człowiek otrzymać władzę właściwego rozumienia i poznawania sensu życia i rzeczywistości, która go otacza.

(.) abym wypełniał Twoje święte i prawdziwe posłannictwo     

        Franciszek nie prosi o dobro dla samego dobra; prosi o to, by jego postawa i misja życiowa odpowiadały Bożej woli. Prosi, aby swoją życiową drogą szedł razem z Bogiem, aby swoje plany układał w zgodzie z planami Bożymi. W swoim poszukiwaniu Franciszek wszystkiego oczekuje od Boga, oczekuje lecz sam jest gotów do odpowiedzi, do świadomego i odpowiedzialnego współdziałania. Cały oddaje się Bogu, aby móc wypełniać święte i prawdziwe Boże posłannictwo. Boża wola jest dla niego święta. Nie śmie w nią wątpić lub jej - w jakikolwiek sposób - podważać. Jest gotowy pełnić ją nade wszystko. I nie pozostaje tylko w sferze słów, czy pobożnych życzeń, lecz ze wszystkich sił i zdolności stara się rzeczywiście spełniać jej wymagania.
        Przed ikoną Ukrzyżowanego w San Damiano Franciszek składa własne, egzystencjalne cierpienie i utożsamia je z cierpieniem Chrystusa. I jeśli dotąd przeżywał swą wewnętrzną ciemność, bezradność i problemy życiowe w samotności, jako swój i tylko swój własny trud i cierpienie, to na modlitwie zrozumiał, że teraz to doświadczenie uzyskuje szerszy wymiar, bardziej nadprzyrodzony, bardziej powszechny - katolicki. Będzie postępować w miłości ku trędowatym i rozszerzać tę miłość na wszystkich ludzi, na ludzi prostych i wzgardzonych, ubogich i słabych, chorych i trędowatych, i żebraków przy drogach; na każde cierpiące stworzenie, W nich będzie dostrzegał cierpiącego Zbawiciela. Współczucie, w znaczeniu współ-odczuwania z Ukrzyżowanym, stanie się od teraz jego drogą. Chwile w San Damiano, kiedy Franciszek odkrywa swoje powołanie jako współ-odczuwanie z Chrystusem, jest początkiem tej drogi, na której końcu owo upodobnienie się do Mistrza stanie się widzialne poprzez dar stygmatów. Właśnie tam w San Damiano rozpoczyna się droga na Alwernię. Tę logikę i konsekwencję wyraźnie dostrzegli Trzej Towarzysze Świętego i pięknie przedstawili ją w swej legendzie: począwszy od owej godziny jego serce zostało tak zranione i uwrażliwione na wspomnienie Męki Pańskiej, że przez całe dalsze życie nosił w swym sercu stygmaty Pana Jezusa, jak to się później jasno okazało przez odnowienie tychże stygmatów na jego ciele w sposób cudowny i zadziwiająco widoczny.

Zakończenie     

        Franciszkowa modlitwa, pokrótce omówiona, jest bardzo oryginalna, nie jest jednak wyłączną własnością osoby św. Franciszka. Niezależnie od sytuacji, w której została wypowiedziana po raz pierwszy, i dzisiaj może być dla wielu przykładem modlitwy; dla wielu też może stać się modlitwą osobistą: w godzinach bezradności albo w chwilach podejmowania ważnych decyzji życiowych. Z powodzeniem może być poranną modlitwą każdego z nas.
        Franciszek wiedział, że najprostszą a zarazem najgłębszą prawdą jest prawda krzyża. Jego modlitwa wychodzi od kontemplacji krzyża i w swojej życiowej aplikacji wraca na powrót do krzyża.

Wykaz skrótów

1Reg Reguła niezatwierdzona, w: Pisma św. Franciszka z Asyżu, tłum. K. Ambrożkiewicz, wyd. 3, Warszawa 1990, s. 292-296

3T Relacja trzech towarzyszy, w: Wczesne źródła franciszkańskie, tłum. zespół, t. 2, Warszawa 1981. S. 19-51.

KLUw Kartka podarowana br. Leonowi - Uwielbienie Boga Najwyższego, w: tamże, s. 244-245.

MP Modlitwy Pochwalne odmawiane przy wszystkich Godzinach, w: tamże, s. 259-260.

On Wykład modlitwy Ojcze nasz, w: tamże, s. 255-256.

PSł Pieśń słoneczna lub pochwały stworzeń, w: tamże, s. 250-251.

T Testament, w: tamże, s. 134-138.